Relacja z wycieczki do Brukseli - nagrody w konkursie "Polak w Europie" zorganizowanym przez PODN w Wodzisławiu Śląskim.

 W dniach 18-22.06.2012 r. laureaci konkursu "Polak w Europie" odwiedzili Brukselę. Wśród zwycięzców z całego Śląska było także troje uczniów naszego liceum: Aleksandra Kuczaty (klasa III f, I miejsce w X edycji konkursu), Adrianna Walach (klasa II f, I miejsce w XI edycji konkursu) i Paweł Rduch (klasa III f, II miejsce w X edycji konkursu). Uczniów przygotowały p. Magdalena Kuczera i p. Barbara Klimek.

Adrianna Walach: Do Leuven, miasteczka studenckiego, w którym znajduje się nasz hotel De Blauwput, dotarliśmy wyczerpani. Bądź co bądź to około 16 godzin jazdy! Organizatorzy wcale nas nie oszczędzali: zaraz po przyjeździe na miejsce udaliśmy się na zwiedzanie klasztoru beginek i rynku miasta z ratuszem i biblioteką uniwersytecką. To, co zobaczyliśmy, było niesamowite – urocze, ciche miejsce odosobnienia, niegdyś zamieszkiwane przez wdowy po rycerzach krzyżowych, dziś – przez zakonnice katolickie i studentów miejskiego uniwersytetu. Trud drogi topniał w miarę zagłębiania się w malownicze uliczki, ogrody… Westchnieniom zachwytu nie było końca. Miejsce to okazało się tak odmienne od panoramy rynku! Leuven z całą stanowczością powinno nazywać się „miastem rowerów”, ponieważ kolarzy było więcej niż pieszych, głównie turystów. Mimo iż do hotelu dotarliśmy dość późno, nikt się nie niecierpliwił, ponieważ miasteczko każdego urzekło swym klimatem, otwartością, witalnością i oryginalnością – zamiast fontanny znajduje się tam potężna rzeźba przedstawiająca chrabąszcza nabitego na igłę. To właśnie z Leuven najtrudniej było nam się pożegnać.

Aleksandra Kuczaty: W drugim dniu wycieczki udaliśmy się do Brukseli, czyli głównego celu naszej wyprawy. Po dotarciu na miejsce podzieliliśmy się na trzy grupy w celu zwiedzania różnych muzeów, w zależności od upodobań. Do wyboru mieliśmy: Królewskie Muzeum Wojskowości, Muzeum motoryzacji oraz Królewskie Muzeum Sztuki i Historii. Jednakże 40 minut przeznaczone na zwiedzenie tak interesujących muzeów to zdecydowanie za mało! Z Parc di Cinquantenaire udaliśmy się do Parlamentu Europejskiego. Instytucja ta zachwyca nie tylko jako ogromny gmach, ale także pod względem rangi i ilości spraw, które każdego dnia zostają poruszone i przedyskutowane. W nowo powstałym Parlamentarium mogliśmy zaczerpnąć wiedzy o historii Europy i etapach powstawania Unii Europejskiej wraz z jej instytucjami. Ogromnym zaszczytem był obiad z europosłem Janem Olbrychtem. Mieliśmy niepowtarzalną okazję zjeść wykwintny posiłek w miejscu, które zazwyczaj dostępne jest jedynie dla polityków. Następnie wysłuchaliśmy wykładu posła Jana Olbrychta i jednego z jego pracowników. Przybliżyli nam oni tajniki funkcjonowania Parlamentu. Odwiedziliśmy także salę plenarną, serce PE, w której odbywają się obrady decydujące o losach całej Europy. Po wizycie w PE mieliśmy czas wolny, który spędziliśmy m.in. na rynku Grand-Place, a także spacerując po urokliwych uliczkach i wstępując do sklepików pełnych pamiątek i słynnych belgijskich czekoladek. Dzień ten był obfity w wiele wrażeń. Bruksela dała się poznać nie tylko jako centrum polityki europejskiej, ale także jako miasto ciekawe, barwne i urokliwe.

Paweł Rduch: Trzeci, ostatni dzień naszej wycieczki oznaczał konieczność pożegnania się z naszym pięknym hostelem i psychicznego przygotowania do szesnastogodzinnej podróży do Polski. Nikt jednak nie rozpaczał z tego powodu. Perspektywa zwiedzania Brugii, zwanej „Wenecją Północy” i słynącej na cały świat ze swego niepowtarzalnego uroku, napawała nas entuzjazmem i sprawiła, że z radością wsiedliśmy do autokaru. Nasze wyobrażenia o stolicy Flandrii Zachodniej okazały się jak najbardziej słuszne. Pierwszym punktem programu był spacer po średniowiecznym beginażu, następnie udaliśmy się do Kościoła Najświętszej Marii Panny, gdzie można podziwiać bezcenną rzeźbę Michała Anioła „Madonna z Brugii”. Historyczne centrum miasta znajduje się na liście dziedzictwa UNESCO. Mieliśmy okazję zobaczyć jego panoramę z wysokości 83 metrów, po pokonaniu 366 stopni prowadzących na szczyt „beffroi”, czyli dzwonnicy miejskiej. Punktem kulminacyjnym zwiedzania Brugii był rejs po labiryncie kanałów oplatających całe miasto. Odwiedziliśmy wiele malowniczych zakątków i mogliśmy poczuć romantyczny klimat rodem z Wenecji. Po dniu spędzonym w Brugii opuściliśmy Belgię z przekonaniem, że nie była to nasza ostatnia wizyta w tym pięknym kraju.

Back to top